Drugi Rzut OKA podkast

Polacy budują swój atom, Niemcy od niego odeszli. Dlaczego? Podcast drugi rzut OKA

12.07.2025
0:00
30:50
Do tyłu o 15 sekund
Do przodu o 15 sekund

Energetyka jądrowa początkowo wydawała się cudem, w końcu zaczęła jednak wywoływać opór, szczególnie w Niemczech. Berlin zdecydował o odejściu od atomu, co dokonało się w 2023 roku. Czy słusznie?


Atom miał być ratunkiem dla Europy, która po II wojnie światowej potrzebowała energii potrzebnej do odbudowy i rozwoju gospodarki. To od lat 60. XX wieku napędzało rozwój atomu. Ważne był też rosnący sceptycyzm wobec innych paliw, zasilających elektrownie.

W 1973 roku na Bliskim Wschodzie wybuchła wojna Jom Kipur. Konflikt pomiędzy Izraelem a Egiptem i Syrią był wstrząsem nie tylko w geopolityce, ale i gospodarce. Koalicja państw arabskich, kontrolujących eksport ropy naftowej, objęła embargiem na ten surowiec kraje Zachodu, popierające w tej wojnie Izrael.

W ten sposób wybuchł kryzys paliwowy. Cena pozostałej na zachodnim rynku ropy poszła w górę skokowo. Pięć lat po tym kryzysie nastąpił kolejny, wraz z dramatycznym spadkiem wydobycia w Iranie w 1979 roku, po islamskiej rewolucji. Oba te wydarzenia pokazały, że ropa nie jest pewnym źródłem energii.

Dlatego w latach 70. np. Holendrzy przesiadają się na rowery, a europejska energetyka zaczyna szukać alternatyw dla ropy, jednego z głównych paliw zasilających elektrownię.

Kraje Zachodu decydują się na wejście w znaną już technologię, obecną w energetyce od 1955 roku, choć wywodzącą się ze świata militariów. No i w ten sposób w Europie rozpoczyna się era atomu. Odważnie i zdecydowanie wchodzą w nią Francuzi.

Na początku lat 70. ropa stanowiła główne źródło we francuskim miksie energetycznym, pochodziło z niej około 70 proc. produkowanego w tym kraju prądu. Pomiędzy 1972 a 1974 koszty jej importu do Francji rosną czterokrotnie. W związku z tym już w 1973 roku powstaje plan Mesmera, od nazwiska ówczesnego premiera, który kieruje energetykę na atomowe tory. Nieco ponad sześć lat później Francje zasilają już trzy nowe reaktory jądrowe.

Do pościgu za atomową przyszłością dołączyły wtedy Niemcy Zachodnie, gdzie atom nie jest nowością. Wykorzystywano go tam od lat 60. Już we wczesnych latach 70. władze napotykały jednak opór społeczny, który w końcu doprowadził do porzucenia tej technologii w powolnym procesie — od wczesnych lat 2000.

Energetyka jądrowa w wielu krajach, szczególnie w czasie zimnej wojny, kojarzyła się z zagrożeniem bronią atomową. Między innymi dlatego rósł sceptycyzm wobec elektrowni opierających się na paliwie nuklearnym.

“Na tej kanwie doszło do tego, że Niemcy zaczęli być społeczeństwem antyjądrowym. Bo z jednej strony ich położenie geograficzne i obecność wojsk NATO podczas zimnej wojny oraz nieustane zagrożenia ze strony Związku Sowieckiego, okupującego zresztą część tego kraju, tworzącego odrębne państwo, będące częścią bloku sowieckiego, to wytworzyło tę atmosferę strachu przed zniszczeniem. Niemcy mieli świadomość, że w razie wybuchu tej gorącej wojny w Europie, wojny jądrowej, zwłaszcza oni będą pierwszym celem, jako baza dla wojsk NATO” – wyjaśnia nam Jakub Wiech, autor portalu Energetyka24 i podkastu Elektryfikacja.

Więcej odcinków z kanału "Drugi Rzut OKA"